<< MENU >> |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Osiem medal Polaków na MŚ w bieganiu tyłem
Tegoroczne Mistrzostwa Świata w bieganiu tyłem przebiegły pod dyktando zawodników z Niemiec oraz Włoch, ale na uwagę zasługuje niezwykle udany występ polskiej reprezentacji. Choć nasza ekipa składała się jedynie z czterech zawodników przywieźliśmy do domu aż 8 medali! Zabrakło jednak tego z najcenniejszego kruszcu, ale wszystko po kolei.
Do ostatniego dnia przed wyjazdem mieliśmy problemy z ustaleniem ostatecznego składu naszej ekipy. Już wcześniej wypadł nam Paweł Pietrzak, którego skutecznie zastąpił Jacek Bajda. Ponadto dzień przed wyjazdem, poważna kontuzja ścięgna Achillesa uniemożliwiła start naszej największej nadziei medalowej, Romanowi Spławskiemu. Na szczęście spontaniczna decyzja o wyjeździe Marty Pilarskiej, pozwoliła nam wystartować w pełnym składzie.
Od lewej: Jacek Bajda, Roland Gromada, Marta Pilarska, Bartek Świątkowski
W Mistrzostwach Świata w biegach tyłem rozgrywanych w pięknej górskiej miejscowości Kapfenberg w Austrii wzięło udział 120 zawodników z 14 państw (Austrii, Francji, Hiszpanii, Irlandii, Lichtensztainu, Niemiec, Polski, Słowenii, Szwajcarii, Tajwanu, Turcji, USA, Wielkiej Brytanii i Włoch). Zawody rozpoczęły się w sobotnie popołudnie od biegów kwalifikacyjnych na 100m. Jednak brak w naszej ekipie sprinterów spowodował, że zmagania rozpoczęliśmy dopiero od biegu na 800m kobiet. Wielką niespodziankę sprawiła Marta Pilarska, która po dramatycznej końcówce nie dała odebrać sobie drugiego miejsca odpierając atak Hiszpanki.
Ceremonia rozpoczęcia Mistrzostw
Sukces Marty pozytywnie wpłynął na atmosferę w ekipie i z nadzieją czekaliśmy na kolejny bieg na 800m mężczyzn. Na linii startu stanęli Roland Gromada oraz Jacek Bajda. Z ogromną przewagą wygrał Niemiec, Thomas Dold, niekwestionowany lider wśród średniodystansowców, znany również z biegania po schodach. Tym czasem Roland Gromada wywalczył drugi już medal dla Polski! Tym razem brązowy z czasem 3:10,83! Bajda ukończył bieg na 5 pozycji, ale jak się później okazało on dopiero zaczął się rozkręcać :-)
Austriaczka Simone Kühn i Hsueh Ching-Kuan z Tajwanu
Kolejną konkurencją było 5 000m w której osobiście stanąłem na linii startu. Od samego początku biegłem na 2 pozycji. Na półmetku miałem 100m straty do prowadzącego Włocha Paola Tarabelli i gdy wszystko wydawało się już przesądzone, wrzuciłem piąty bieg i zacząłem odrabiać dystans. Mimo to Włoch zdołał odeprzeć atak i ukończyłem bieg na drugim miejscu z czasem 23:34,88 zdobywając tym samym trzeci medal dla polskiego teamu.
Ostatnią konkurencją obstawianą przez nas pierwszego dnia mistrzostw było 200m. Marta miała poważne obawy przed startem związane z korzystaniem z bloków startowych. Bo o ile użycie ich wydaje się zupełnie uzasadnione przy biegu przodem, tak w biegu tyłem to totalna egzotyka;) Na szczęście obyło się bez kłopotów i dokładnie 47,69 świętowaliśmy nasz czwarty medal! Zwyciężyła „liderka światowych list”, Austriaczka Simone Kühn z czasem 41,40. W biegu mężczyzn Roland Gromada sprawił nam nie małe emocje, ale tym razem medalu nie udało się wywalczyć… zabrakło 0,25 sekundy! Zwyciężył aktualny rekordzista świata, Niemiec Roland Wagner. Inny faworyt, Turek Aslan Ömer przewrócił się 5 metrów przed metą i został sklasyfikowany dopiero na piątym miejscu.
Włosi intensywnie wspierali swoich zawodników;)
Ostatnią konkurencją dnia była sztafeta 4x400m. Tym razem Polacy nie wystartowali, ostrząc pazury na niedzielne pojedynki.
W odróżnieniu od pochmurnej soboty, niedziela powitała nas słońcem. Już o 9:00 gdy stadion świecił jeszcze pustkami, rywalizację zaczęli długodystansowcy biegiem na 10 000m. Ponownie osobiście zameldowałem się na linii startu z nadziejami na kolejny medal. Po wcześniejszym występie na 5 000m stałem się jednym z kandydatów do medalu! W odróżnieniu od tamtego biegu, ten obfitował w spore emocje. Szczególnie za sprawą niesamowitego Niemca Achima Aretza oraz nieobliczalnego Irlandczyka Garreta Doherty’ego.
Bieg na 10.000m
Od początku obaj narzucili sobie zabójcze tempo. Widzowie, którzy stopniowo przybywali na stadion nie dowierzali własnym oczom… obaj biegli poniżej rekordu świata, który wynosi 42:00! Reszta stawki ani myślała się z nimi ścigać. Jednak już po pierwszym kilometrze ostre tempo zweryfikowało możliwości Irlandczyka, który był zmuszony drastycznie zwolnić. W tym momencie obaj mieli nade mną 500m przewagi, a warto dodać, że zajmowałem trzecią pozycję!
Na trybunach dało się słyszeć głosy niedowierzania, bo na 2km przed końcem Niemiec wciąż utrzymywał wysokie tempo. Tym czasem Irlandczyk miał już wszystkiego serdecznie dosyć i jego ogromna przewaga zaczęła topnieć. I kiedy Niemcy świętowali pierwszy na tych mistrzostwach rekord świata - 41:32 (!!!) polska ekipa wspierała mnie w walce o srebrny medal. Niestety i tym razem zabrakło niewiele i to szalony Irlandczyk cieszył się z drugiego miejsca. Nie mniej jednak dorzuciłem piąty krążek do naszej puli.
Pamiątkowe zdjęcie uczestników Mistrzostw
Następnie przyszedł czas na sztafety 4x100m. Wszyscy z uśmiechem na ustach spoglądali na męską sztafetę polaków w której na pierwszej zmianie biegła… Marta;) Ta jednak wytrzymała presję, następnie Roland wyprowadził nasz team na 2 miejsce, Jacek powiększył przewagę, a ja zafundował wszystkim, na ostatniej zmianie, sporo emocji. Rasowy sprinter z austriackiej reprezentacji odrobił stratę i minimalnie wysunął się na prowadzenie, ale szczęście było po naszej stronie. Moja przygarbiona sylwetka, która jest efektem pracy w ogródku, dała nam przewagę i polski mix o 0,02s okazał się lepszy od ekipy austriackiej!;)
Mimo to nasz sukces pozostał w cieniu wielkiego dokonania Niemców, którzy z fantastycznym czasem 63,04 pokazali, że dzielą nas od nich lata świetlne.
Roland na 3 stopniu podium biegu na 800m
Sędziowie jeszcze nie ustalili, która z reprezentacji zajęła 2 miejsce, kiedy na trasę ruszyły kobiety w biegu na 1500m. Z wielkimi nadziejami patrzeliśmy na występ Marty, ale ta silnie odczuwała już trudy mistrzostw. Ostatecznie Marta odpuściła mocnym Włoszkom i ukończyła swoją ostatnią konkurencję na 6 miejscu. Jacek Bajda też długo nie świętował sukcesu naszej sztafety, bo chwilę później stał już na starcie do biegu na 1500m. Tym razem znów obyło się bez niespodzianek. Zwyciężył bezapelacyjnie Niemiec, Thomas Dold. Kolejne miejsca pozostawały kwestią sporną, którą na swoją korzyść rozwiązał Jacek Bajda zajmując znakomite 2 miejsce z czasem 6:31,81!
W przedostatniej konkurencji mistrzostw, w biegu na 3 000m, na starcie stanąłem wspólnie z Rolandem. Tym razem bezbłędnie pobiegł nieobliczalny Irlandczyk Garret Doherty, który wyszedł na prowadzenie po pierwszym kole i nie oddał go aż do samego końca. W strasznych męczarniach, po biegach na 5 i 10km, zająłem 4 miejsce, a Roland, który zdecydowanie za mocno zaczął, musiał zadowolić się 7 pozycją. Już przed startem obaj mocno odczuwaliśmy trudy dwudniowych zmagań, ale staraliśmy się podjąć walkę.
Bieg na 5.000m
W tym samym czasie Bajda dopiero zaczynał się rozkręcać. W ostatniej konkurencji mistrzostw, biegu na 400m, bezkonkurencyjny okazał się Niemiec, Roland Wagner, który bardzo zaprzyjaźnił się z polskimi zawodnikami, a szczególnie z Martą, która, mimo usilnych próśb, nie dała namówić się na masarz;) Na kolejnej pozycji dobiegł obrońca tytułu z przed dwóch lat, Turek Aslan Ömer. Walka o brązowy medal toczyła się do samego końca. Nasz Jacek Bajda, na 100m przed metą, miał jeszcze sporą przewagę nad dwoma Austriakami, ale jednak stopniowo ona topniała. Z grymasem na twarzy zdołał się jednak obronić i wywalczył tym samym ósmy i ostatni medal dla Polski na tych Mistrzostwach.
Marta na podium biegu na 200m
Tym miłym akcentem zakończyliśmy 3 Mistrzostwa Świata w biegu tyłem. Imprezie nie do końca poważnej, ale za to emocje jakie tam przeżyliśmy były jak najbardziej poważne;) Poznaliśmy specyfikę tego typu zawodów i określiliśmy swoje miejsce w szyku. Będąc uczestnikiem tego wydarzenia i bacznym jego obserwatorem dało się zauważyć, że jest kilka osób poważnie traktujących bieganie tyłem, ale zdecydowana większość to uśmiechnięci amatorzy, którzy szukają uatrakcyjnienia przygody z bieganiem. W Kapfenbergu spędziliśmy szalenie ciekawy, ale i totalnie wyczerpujący weekend. Poznaliśmy masę sympatycznych ludzi i mamy nadzieję, że za 2 lata uda nam się wystawić szerszą „reprezentację” na te pokręcone zawody.
Start do biegu na 1.500m
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 38 odwiedzający (45 wejścia) tutaj!
Copyright by Bartek "malinowy" Świątkowski
|
|
|
|
|
|
|
|